01:09 - Wstęp do rozmowy z founderką DogInclusive
03:35 - Początki kariery zawodowej
05:41 - Przejście do pracy nad startupami
08:05 - Czym jest DogInclusive?
12:23 - Rosnący rynek i potrzeby psów
14:46 - Satysfakcja z prowadzenia biznesu
17:24 - MVP i rozwój platformy
21:56 - Pozyskiwanie pierwszych klientów
26:18 -Początki działań marketingowych
28:49 Pozyskiwanie obiektów noclegowych
31:26- Rady dla początkujących przedsiębiorców
32:49 - Model biznesowy DogInclusive
40:12- Aktualny stan platformy DogInclusive
44:38- Decyzja o nowej wersji platformy
51:23 - Przygotowania do nowej platformy
54:28 - Benchmarking i kluczowe funkcjonalności
57:57 - No-code vs tradycyjne rozwiązania
58:57- Plany na przyszłość
01:02:32 -Wyzwania i balans
01:09:08 -Rekomendacje dla founderów
01:10:08 -Zakończenie
Cześć wszystkim! Dziś mam przyjemność gościć wyjątkową osobę – Marta Roszkowska-Jermakow, właścicielka platformy DogInclusive. To portal rezerwacyjny dla właścicieli psów, który ułatwia planowanie wakacji z czworonogami. Prywatnie Marta jest mamą, a zawodowo prowadzi biznes, który rozwijała przez lata. Jej doświadczenie zawodowe jest bardzo ciekawe, bo przeszła przez kilka różnych obszarów działalności, które są związane z prowadzeniem takich platform jak DogInclusive oraz budowaniem startupów.
Dzisiaj Marta podzieli się z nami swoim spojrzeniem na budowanie własnej firmy, prowadzenie biznesu będąc mamą, a także jak rozwijać relacje z klientami. Z Martą współpracujemy już od dłuższego czasu, więc mogę ręczyć, że ta rozmowa będzie dla Was naprawdę ciekawa. Nie przedłużając, Marta, powiedz kilka słów o sobie.
Cześć, dziękuję za wstęp i zaproszenie! Tak, jestem Marta, a zawodowo w 100% skupiam się na DogInclusive, czyli portalu rezerwacyjnym z miejscami przyjaznymi psom. To platforma, która umożliwia znalezienie idealnego miejsca na wakacje z czworonogiem – niezależnie od tego, czy masz jednego, dwa, trzy, czy więcej psów. Każdy znajdzie coś idealnie dopasowanego pod potrzeby swojego psa. Prywatnie jestem mamą, żoną i właścicielką labradorki Felgi, od której wszystko się zaczęło siedem lat temu.
Dziękuję za wstęp, Marta. Powiedz mi, czym zajmowałaś się zawodowo zanim założyłaś DogInclusive? Czy to jest Twój pierwszy projekt?
Oj, nie! Przeszłam przez wiele różnych ról i branż. Ukończyłam SGH na kierunku MIESI, który łączył ekonometrię, statystykę i programowanie. Zaraz po studiach zaczęłam pracę w analizach i badaniach marketingowych, najpierw w agencjach badawczych, a potem w dziale marketingu IKEA. Następnie zainteresowałam się branżą UX i IT. Szukałam swojego miejsca, zaczynając od badań UX-owych i analiz webowych.
W końcu trafiłam na ogłoszenie na startupowej grupie, gdzie startup Yestersen – marketplace z meblami vintage – szukał project managera. Poszłam na rozmowę i poczułam, że to jest to, co powinnam robić. Zostawiłam bezpieczną, szwedzką korporację IKEA i postanowiłam spróbować czegoś nowego. To był skok na głęboką wodę, bo zaczynałam od zera.
I to był początek Twojej kariery w startupach?
Tak. W Yestersenie pracowałam nad przeniesieniem platformy z gotowego rozwiązania na miarę szytą platformę, która miała być międzynarodowa i skalowalna. To było moje pierwsze doświadczenie z pracą w IT. Po trzech latach rozwijania tego produktu, przyszedł czas na zmianę – dołączyłam do Allegro, gdzie pracowałam w zespole projektowym z programistami. I choć praca była super, to cały czas w głowie miałam myśl, że chciałabym stworzyć coś swojego.
To jest coś, co mam chyba w genach. Mój tata od zawsze prowadził różne biznesy, więc podejście do przedsiębiorczości mam we krwi. Właśnie wtedy zaczął kiełkować pomysł na DogInclusive, ale przez pierwsze lata rozwijałam to wieczorami, po pracy i w weekendy.
A więc pomysł na DogInclusive zaczął się rozwijać już wtedy? Jak wyglądały pierwsze kroki?
Dokładnie tak. Na początku to była walka wieczorami i w weekendy. Pracowałam w pełnym wymiarze godzin, a po pracy wracałam, jadłam coś i siadałam do komputera, żeby rozwijać DogInclusive. To były wzloty i upadki, jak to w każdej firmie. Przełom nastąpił, kiedy urodził się mój syn, Józek. Był to czas, kiedy mogłam trochę zwolnić i skupić się bardziej na swojej firmie, wykorzystując urlop macierzyński. To wtedy postanowiłam poświęcić DogInclusive więcej uwagi i sił.
To świetna historia. A teraz pytanie: czym dokładnie jest DogInclusive?
DogInclusive to w skrócie coś jak Airbnb, ale idealnie dopasowane do potrzeb właścicieli psów. Użytkownicy mogą wybierać miejsca, które nie tylko akceptują psy, ale są doskonale dostosowane do ich potrzeb. Bo wiesz, jak to jest – masz filtr „przyjazne psom” na dużych portalach, ale często okazuje się, że przyjmują tylko małe pieski. A co jeśli masz dużego psa? Albo więcej niż jednego? My to rozwiązujemy.
Każde miejsce na naszej platformie musi zaakceptować psy niezależnie od rasy, rozmiaru czy wieku. To jest najważniejsze. Druga rzecz, którą wyróżnia DogInclusive, to udogodnienia dla psów. Mamy na przykład obiekty z ogrodzonymi terenami, co jest hitem. Możesz wyjść rano na kawę na tarasie, a twój pies biega swobodnie po ogrodzie bez obaw, że ucieknie.
Brzmi rewelacyjnie! A co jeszcze oferują obiekty dostępne na Twojej platformie?
Właściciele tych miejsc wiedzą, czego potrzeba psom, bo często sami są psiarzami. Mamy na przykład miejsca, które oferują pakiety powitalne dla psów – legowiska, smaczki, woreczki na odchody, ręczniki do łap. Ludzie naprawdę dbają o komfort swoich czworonogów. Niektóre obiekty pozwalają psom spać na łóżku, co jest dość powszechne, bo wiele osób nie chce zostawiać psa na podłodze. Właściciele proszą tylko, żeby przykryć łóżko kocem, który też zapewniają.
Wydaje się, że ten rynek dynamicznie rośnie. Psy są traktowane jak pełnoprawni członkowie rodziny.
Zgadza się. Coraz więcej osób traktuje swoje psy jak członków rodziny, a rynek usług dla psów rośnie w niesamowitym tempie. Powstają firmy jak Pet Help – coś w rodzaju Medicoveru dla psów, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia. Teraz dbanie o psy stało się standardem. To tylko potwierdza, że zapotrzebowanie na takie portale jak DogInclusive rośnie, bo ludzie szukają miejsc, które spełniają konkretne wymagania.
A czy spotkałaś się z bezpośrednimi reakcjami użytkowników Twojej platformy?
Tak, spotykamy się z bardzo pozytywnymi reakcjami. Ostatnio byłam z Dominiką, która opiekuje się naszymi social mediami, w schronisku na Międzynarodowy Dzień Psa. Tam spotkałyśmy dziewczynę, która, kiedy dowiedziała się, że jesteśmy z DogInclusive, powiedziała: „Robicie mi każde wakacje! Mam cztery psy i nie ma opcji, żebym pojechała gdzie indziej”. To niesamowicie miłe i daje ogromną satysfakcję.
To naprawdę musi być niesamowite uczucie! A ile lat funkcjonuje już DogInclusive?
W listopadzie minie dokładnie siedem lat od startu platformy. To również miesiąc, w którym urodziła się Felga, nasza labradorka, więc co roku obchodzimy podwójną rocznicę – urodziny psa i strony.
A skąd w ogóle wziął się pomysł na stworzenie tej platformy?
Pomysł pojawił się jeszcze zanim mieliśmy psa. Kiedy z mężem zaczęliśmy rozważać posiadanie psa, wiele osób pytało: „Co zrobicie na wakacjach?”. Wtedy pomyślałam: „Dlaczego to miałby być problem?”. Ludzie przecież podróżują z psami! Ale kiedy zaczęłam szukać miejsc, okazało się, że nie jest to takie łatwe. Zrozumiałam, że można by to zrobić lepiej. I tak narodziła się idea DogInclusive.
Zbudowanie takiej platformy musiało być wyzwaniem. Jak wyglądała pierwsza wersja DogInclusive?
Pierwsza wersja była bardzo podstawowa. Była to bardziej strona wizytówkowa, gdzie użytkownicy mogli wyszukać obiekty, ale rezerwacje odbywały się przez telefon lub e-mail. To było oldschoolowe nawet jak na tamte czasy. Później dodaliśmy formularze zapytań, ale na początku wszystko było bardzo proste. Od początku zależało mi na tym, żeby mieć pełną kontrolę nad rozwojem projektu i nie szukałam inwestorów.
To pokazuje, że potrzeba rynkowa była tak silna, że nawet ograniczenia w funkcjonalności nie odstraszały użytkowników.
Dokładnie. Potrzeba była ogromna, a ludzie byli gotowi korzystać z platformy, mimo że nie mogli bezpośrednio zarezerwować noclegu. Zależało im na znalezieniu miejsc, które spełniają ich specyficzne potrzeby – czy to domek bez fajerwerków na Sylwestra, czy ogrodzony teren dla psa. Wciąż jest więcej ludzi szukających takich miejsc niż dostępnych obiektów, co tylko pokazuje, że zapotrzebowanie jest naprawdę duże.
Więc Marto, jak byś mogła powiedzieć trochę o tym, jak ty w ogóle pozyskiwałaś na początku tych klientów. Czy to był sam czysty marketing? Jak w ogóle wyglądał ten proces? To było chodzenie po jakichś grupach na Facebooku, chwalenie się tym? Jak to wyglądało?
To pytanie o których klientów pytasz, bo wiesz, że mamy dwie grupy. Mamy klientów naszych właścicieli i gości, czyli rozumiem, że pytasz o psiarzy naszych.
Na początku pytam psiarzy, dokładnie.
Wiesz co, to na początku to był tylko Facebook. To był tylko profil na Facebooku, który gdzieś tam na początku powoli sama rozkręcałam, później nawiązywałam współpracę z różnymi fajnymi osobami, które miały pomysły jak tą markę tworzyć, plus od początku się skupiałam na SEO. I te dwie rzeczy przez te lata zbudowały nam naprawdę fajny ruch, fajną bazę użytkowników, którzy nas znają, znają naszą markę. I to był taki początek. My w tym momencie większość naszych użytkowników właśnie to jest organic. No i nasze social media, które idą z duchem czasu i teraz to już nie jest tylko Facebook, ale też właśnie Instagram, TikTok, mamy grupę na Facebooku, gdzie ludzie aktywnie faktycznie poszukują tych miejsc.
Ludzie wymieniają się przy tym opiniami na temat obiektów albo coś w ten deseń, bo jestem ciekaw jak w ogóle taka grupa funkcjonuje, bo wyobrażam sobie, że to mogą być rzeczywiście tacy mocno zaangażowani użytkownicy już w życie, czy twojej platformy, czy może tych obiektów, może też się widują offline.
O spotkaniach offline nie słyszałam, chociaż wiesz, jest mnóstwo wydarzeń w stylu różne obozy z psem, sprofilowane na przykład pod pracę wodną, jakieś integracje i tak dalej. No ale ta grupa tak, ta grupa jest bardzo aktywna, to zazwyczaj mamy opinię. Jeśli ktoś trafi na fajne miejsce, to chętnie się tym dzieli, to jest super. Często ktoś szuka i ma dosyć sprecyzowane kryteria, często to są jakieś last -minuty, że ktoś właśnie się zorientował, że w sumie udało mu się wyrwać urlop, albo często to są obiekty, którym wypadł jakiś termin i właśnie tam próbują znaleźć gości. Więc to jest taka trochę równoległa rzeczywistość naszego portalu. I może się wydawać, że w sumie grupa nam może zabierać też użytkowników, którzy zamiast na Dock Inclusive rezerwują tam, ale my to traktujemy właśnie jako to miejsce, gdzie ludzie nas poznają i też widzimy, że...
To wydaje mi się, nawet jeżeli jeden klient, czy jakieś pojedyncze osoby zarezerwują sobie poza platformą, bo się właśnie tak jak powiedziałaś, dogadają z obiektem, bo znajdą coś last minute. OK, to jest jakaś teoretycznie strata, ale wydaje mi się, że w długiej perspektywie to buduje też większe zaufanie, to buduje większe zaangażowanie, przywiązanie do marki, no bo oni jednak to zrobili na Twojej grupie, na grupie DogInclusive, więc następnym razem, no też skorzystają już prawdopodobnie z portalu, no bo nie oszukujmy się, taka sytuacja last minute zdarza się pewnie rzadko, a nie, że co chwila, więc no następnym razem już będą...
Pewnie, że tak. Zresztą wiesz, szukanie na grupie, nie wiem czy próbowałeś kiedyś, ja w tym roku przerabiałam takie szukanie offline na grupie, jak jechałam z dzieckiem i z moją mamą na wakacje. Nic nam się nie udało nigdzie znaleźć, na żadnym portalu, więc trafiłam na grupy. No i słuchaj, bardzo długi proces. Bardzo offline'owy, bardzo długi proces, więc... Wiemy, że osoby, które tam trafiają, często nie znają w ogóle portalu. No i później się okazuje, że szybciej jest po prostu wyklikać sobie filtry, wyszukać i masz.
Zdecydowanie. Ja właśnie należę do tych wygodnickich i leniwych, więc ja korzystam tylko i wyłącznie z portali. Nie wiem, czy kiedykolwiek w dorosłym swoim życiu zarezerwowałem coś offline na jakikolwiek wyjazd. Pamiętam, że raz byłem w biurze podróży, ale nie wspominam dobrze tego przeżycia, to nie był taki experience, że mogę sobie wszystko dokładnie obejrzeć, tylko sprzedawanie tego, co im dokładnie pasuje, trochę inne podejście.
Więc gości pozyskiwałaś na początku głównie z Facebooka. Tam było dużo twojej pracy organicznej?
Tak, organiczne działania były kluczowe. Z czasem zaczęłam też pracować nad SEO i to również zaczęło przynosić efekty. Przez pierwsze lata bardzo się na tym skupiałam i to zbudowało solidną bazę użytkowników.
Inwestowałaś coś w stricte reklamy, czy tutaj pomogło Ci Twoje doświadczenie ze świata marketingu i po prostu udawało Ci się tworzyć ciekawy kontent?
Na początku nie inwestowałam zbyt wiele w reklamy. Skupiłam się na organicznych działaniach, tworzeniu contentu, testowaniu różnych formatów i eksperymentowaniu. I tak, moje doświadczenie marketingowe bardzo się przydało. Od samego początku pokazywaliśmy fajne miejsca, co przyciągało ludzi. Najbardziej skuteczne były po prostu dobrze wyselekcjonowane oferty.
Czyli pokazywanie ofert, które macie na portalu, tych najładniejszych, najbardziej atrakcyjnych, było kluczowe?
Tak, dokładnie. Ludzie naprawdę doceniają dobrze wyselekcjonowane miejsca. Obecnie oprócz tego, że pokazujemy obiekty, działamy też edukacyjnie i rozrywkowo, szczególnie na Instagramie i TikToku. Ale Facebook to głównie przestrzeń, gdzie prezentujemy obiekty, które mogą być idealnym miejscem na wakacje z psem.
A jak pozyskiwałaś obiekty noclegowe? Market place to trudny model, bo co było pierwsze, jajko czy kura? Jak wyglądało przekonanie obiektów do współpracy, kiedy jeszcze nie miałaś klientów?
O pozyskiwaniu obiektów można by mówić godzinami. Na początku było dużo testowania, prób i błędów. Siedziałam na telefonie, rozmawiałam z właścicielami obiektów i opowiadałam im o wizji platformy. Koszt wejścia dla nich był niski, bo jedyne, co musieli zrobić, to poświęcić czas na dodanie swojej oferty. Większość obiektów sama się dodawała.
Czyli obiekty musiały same się dodać?
Tak, dokładnie. Dla niektórych to nie był problem, ale inni potrzebowali więcej zachęty. Jednak baza obiektów zaczęła stopniowo rosnąć, i te pierwsze, które dołączyły, są z nami do dzisiaj. Mam ogromny sentyment do tych pierwszych obiektów, które były z nami od początku.
Pamiętasz, po jakim czasie udało się zdobyć pierwszą setkę obiektów?
Nie, niestety nie pamiętam tego dokładnie. Ale teraz myślę, że powinnam ustawić licznik na tysiąc, bo to będzie kolejny ważny krok.
Powiedz mi, bo teraz już prowadzisz firmę 7 lat. Firma ma już trakcję, więc są i przychody, są i klienci i tak dalej. Jakie rady dałabyś sobie czy osobom, które by chciały startować z czymś własnym? Jakbyś miała dać radę sobie sprzed siedmiu lat, kiedy startowałaś ten biznes, to co by to było de facto?
Oj, myślałam o tym nie raz, wiesz. I to jest w ogóle ciekawy eksperyment myślowy, bo pewnie jakbym mogła teraz sobie dać tą radę mi sprzed siedmiu lat, bym powiedziała: „Rób od razu tak, jak jest teraz, weź trochę więcej kasy, pożycz od znajomych, od rodziców i rób, bo to wyjdzie”. Ale tego nie wiesz. To jest duże ryzyko. Wtedy też nie było takich technologii jak teraz, więc pewnie zrobienie czegoś takiego byłoby trudniejsze. Myślę sobie teraz, że fajnie by było od razu mieć taki produkt, ale się nie da. Więc jeśli się nie da i jest ta niewiadoma, to z drugiej strony jakbym miała dać tą radę sobie czy innym osobom, to bym powiedziała: „Rób po trochę testów i sprawdzaj”.
Jak chcemy zjeść słonia, to po kawałku.
Dokładnie, i sprawdzać, z czego jest kasa po prostu. Bo jak myślę o sobie sprzed tych kilku lat, to dużo było ideałów, a mało było właśnie liczenia.
Mało biznesu.
Dokładnie tak.
No właśnie, bo jak byś mogła się z nami podzielić tym, portal, który jest portalem bookingowym, bez możliwości bookingu na początku, to jak ten portal miał zarabiać? Jak on de facto zarabiał?
To był model abonamentowy. To była subskrypcja za obecność na portalu. Więc coś tam zarabiał ten portal. Natomiast to przełożenie było takie, że były miejsca, które miały dosłownie cały sezon letni obłożony gośćmi z DogInclusive, a płaciły jedną ryczałtową opłatę. Więc to przełożenie na efekty z naszej promocji było na naszą niekorzyść. Także on zarabiał, ale wiadomo, ten potencjał cały czas gdzieś tam uciekał.
No właśnie, czy ta opcja abonamentowa była wprowadzona już od samego początku istnienia portalu, czy też dopiero jak załapaliście jakąś trakcję w użytkownikach?
Wiesz co, ona była założona, ale my od początku mieliśmy darmowy okres próbny. I manewrowaliśmy sobie długością tego okresu próbnego, w zależności od tego, ile czasu trzeba było czekać na efekty, żeby zmaksymalizować to prawdopodobieństwo, że ktoś ten abonament wykupi.
OK, to jest bardzo ciekawe, co mówisz, czyli de facto musiałaś być uzbrojona w bardzo dużą cierpliwość zanim ten portal mógł złapać trakcję, gdzie rzeczywiście obiekty zaczęły widzieć efekty, że to stamtąd przychodzą klienci. Klienci bardzo często nie mówią, skąd przychodzą, po prostu dzwonią, „Cześć, chcę zarezerwować obiekt”, i nie do końca wiadomo, skąd pochodzą. To wyobrażam sobie też nie było takie łatwe na początku.
Tak, wiesz, później wprowadziliśmy formularz z zapytaniem o rezerwację, więc już było wiadomo, i to zrobiliśmy stosunkowo szybko. Ta cierpliwość – przez te pierwsze lata to była moja, tak jak mówiłam, wieczorna i weekendowa praca. Miałam taki komfort, że to mogło sobie iść powoli. Wiedziałam, że to rośnie i kiedyś przyjdzie czas, kiedy będę mogła się tym zająć na poważnie. A w tym czasie budowała się społeczność z roku na rok. Rozwijaliśmy to powoli. No i to była ta droga, którą wybrałam, zamiast tego, żeby zainwestować dużo i wziąć to ryzyko, wybrałam bezpieczną, wolną ścieżkę.
Czyli można to nazwać takim weekendowym bootstrappingiem. Miałaś bezpieczną pracę na etacie, mogłaś się realizować, ale wieczorami czy weekendami miałaś czas na rozwijanie portalu, aż osiągnął rozmiar, który pozwolił ci odejść z etatu i zająć się tą działalnością.
Piękne podsumowanie. Dokładnie tak.
Super. Powiedz mi, bo pracowałaś w dużych firmach, tam pewnie miałaś kontakt z marketingiem B2C. To nie jest łatwy marketing, szczególnie w niszowych rzeczach. Wyobrażam sobie, że ten target ludzi z psami też jest podzielony na wiele różnych typów psiarzy.
Tak, oczywiście. Wśród grup, które wyjeżdżają z psami, można wyróżnić wiele segmentów, różnych person. To może być singielka, która wyjeżdża ze swoim psem i łazi po górach przez cały tydzień. To może być rodzina z dzieckiem, która ma psa i potrzebuje chillu nad morzem oraz ogrodzonego ogródka. To może być para, która chce wyjechać na weekend. Każda z tych grup ma inne potrzeby. Staramy się prowadzić komunikację w taki sposób, że znamy was i wiemy, czego potrzebujecie.
To brzmi dobrze, bo każdy ma swoje indywidualne potrzeby. Zresztą sama masz psa, a Dominika, która prowadzi wasze social media, też ma psa, więc pewnie świetnie rozumiecie waszych użytkowników. Piesi humor, żarty, memy – to osobny świat.
Dokładnie. To jest zupełnie inny universe, którego ludzie bez psa nie do końca rozumieją.
Miałaś jakieś niecodzienne sytuacje z klientami lub obiektami? Coś, czym chciałabyś się podzielić?
Wiesz co, dosłownie dwa dni temu dodało się nowe miejsce do naszej bazy. W opisie pan napisał, że zapraszają małe zwierzęta. Ja od razu się z nim kontaktuję, żeby wyjaśnić, że przyjmują wszystkie psy, niezależnie od wielkości, a on na to: „Ale psy to oczywiście, każdy! Tylko chodzi mi o to, żeby ktoś z koniem nie przyjechał”. Więc to już jest ten poziom otwartości na zwierzęta, że psy ok, ale byle nie konie!
Z koniem byłoby trochę ciężko, ale może kucyk to co innego!
Marto, jakbyś mogła mi powiedzieć, bo chciałbym teraz trochę pogadać o platformie, którą masz obecnie. Na co ona de facto pozwala?
Może Ty chcesz odpowiedzieć, bo przecież znasz ją bardzo dobrze.
Ja znam bardzo dobrze, ale chciałbym usłyszeć to Twoimi słowami.
Dobra, to powiedzieliśmy już o tym, jak to wyglądało siedem lat temu i trzy lata temu. Po co w ogóle było to całe zamieszanie?
To jest świetne rozpoczęcie: „Po co mi to było, Kamil?”
Więc, no tak, jak już sobie powiedzieliśmy, chodziło o to, żeby faktycznie można było zarezerwować nocleg na tej stronie. W maju, kiedy odpaliliśmy nową wersję... Wiesz co, złapałam się na tym, że dokładnie pamiętałam tę datę, a teraz zapomniałam, który to był maj – 16. czy 21. maja.
Ja też szczerze mówiąc nie pamiętam.
To był duży dzień. I w każdym razie, od któregoś maja można już normalnie wejść na stronę DogInclusive.com, znaleźć nocleg, kliknąć „rezerwuj”, zapłacić online, jakąkolwiek metodą płatności, i tyle – mieć zarezerwowane wakacje z psem. Chodziło o to, żeby ktoś nie musiał wysyłać 50 różnych zapytań o to, czy jest miejsce na Sylwestra, czy nie, tylko żeby mógł jak na 2024 rok przystoi, przefiltrować sobie obiekty po dostępnych terminach. Szybko dokończyć proces i już.
To oczywiście jest bardzo skrótowo, bo wiąże się z tym mnóstwo różnych funkcjonalności, które musiały obudować nową platformę. I tutaj...
Kalendarz synchronizowany z kanałami?
Dokładnie. Jedna z większych rzeczy, którą mamy, to kalendarz, który z jednej strony jest widoczny dla użytkowników szukających noclegów, ale z drugiej strony stoi za nim cały moduł zarządzania po stronie właścicieli obiektów. Mamy synchronizacje z różnymi kanałami, bo nie ma miejsca na ręczne aktualizowanie terminów. To musi być wszystko zsynchronizowane, automatyczne i w zasadzie bezobsługowe.
Nasza praca przez kilka miesięcy polegała na stworzeniu portalu, który z jednej strony jest wygodny i piękny dla użytkowników szukających noclegu, a z drugiej strony ultrałatwy w zarządzaniu dla właścicieli obiektów, z wszystkimi potrzebnymi funkcjonalnościami.
Wydaje się, że to się udało osiągnąć. Opinie, które spłynęły od właścicieli obiektów, wskazują, że ten proces onboardingu jest prosty i intuicyjny, mimo że można dodać sporo informacji.
Tak, dokładnie. Pamiętam komentarze właścicieli obiektów, że są pozytywnie zaskoczeni. Oczywiście, zmiany zawsze budzą opór, ale ostatecznie większość mówiła, że proces był przyjemny, prosty i bez problemów.
Powiedz mi, bo ten proces jednak trochę u ciebie trwał zanim zdecydowałaś się na postawienie nowego portalu z tymi wszystkimi funkcjonalnościami. Z czego to wynikało?
To była rzecz, której nie dało się już kawałek po kawałku dobudowywać. W pewnym momencie siedziałam i myślałam: „Kurczę, z takim jednym małym modułem już jest tyle pracy, a to jeszcze nie będzie wszystko. To dopiero początek”. Wtedy stwierdziłam, że nie da się tego dalej rozbudowywać, muszę to zrobić od nowa. To była długa decyzja, bo taki projekt wydawał mi się niemożliwy, zwłaszcza przy moim założeniu, że chcę być niezależna. Ale w końcu przyszła ta chwila, kiedy pomyślałam: „Muszę to zrobić, bo to po prostu trzeba zrobić”.
I wtedy trafiłaś na no-code?
Tak, szukałam jakiegoś rozwiązania i trafiłam na produkt, który nie do końca się sprawdził. Ale wiedziałam, że musi być coś jeszcze, coś prostszego. I wtedy trafiłam na stronę Bubble, która miała case'y jak budować platformy podobne do Airbnb.
Tak, bo oni na swojej stronie mają właśnie takie mini-przykłady tego, jak zbudować Duolingo, jak zbudować klona Facebooka, jak zbudować klona tego czy tamtego. Właśnie dzięki temu się pozycjonują pod różnymi SaaS-ami, które de facto na ich platformie można dodać. Co wydaje się być dobrym ruchem, jak widać.
To podziałało. No i wtedy patrzę na to i myślę: „No idealne, właśnie o to chodzi, coś takiego”.
I co potem?
No potem trafiłam na tę podstronę w Bubble, gdzie są różne agencje, przejrzałam ich sporo i między innymi trafiłam na Was.
Ok, czyli to był taki, bym powiedział, mocno standardowy proces? Przeważnie, kiedy szukamy jakiejś informacji, dostawcy czy czegokolwiek innego, zaczynamy de facto od Google'a.
Powiedz mi, jak ty ze swojej perspektywy wspominasz przygotowania do pracy nad tą nową platformą, bo ty już miałaś całkiem mocno sprecyzowany pomysł, kiedy do nas trafiłaś na to, co chcesz zrobić.
Zastanawiam się, co ja miałam, jak do was przyszłam. Tak, bo miałam taką specyfikację rozpisaną już, ale widzisz, to wtedy się wydawało, że to jest konkretne, a później jak zaczęliśmy wchodzić, no to wiadomo... Tak, tak. Jak zaczęliśmy się warsztatować, zadawać pytania, to okazało się: „OK, no to co wtedy, a co wtedy, a co wtedy”. No bo wyzwaniem było to, że to już nie była budowa MVP. MVP miałaś za sobą, już zwalidowane, że są klienci, są obiekty. Teraz chciałaś zbudować pełnoprawny portal.
Tak, to nie było już tylko MVP tego portalu. Oczywiście to była jedna z pierwszych wersji, ale od razu uruchomiliśmy ją z mnóstwem klientów, przepiętą domeną, obiektami, użytkownikami i tak dalej. Jak to wyglądało z twojej perspektywy?
Jak o tym powiedziałeś, to rzeczywiście było grube. Dużo researchu i benchmarkowania się do innych portali, do tego, co ja chcę, co to musi mieć, rozmów z właścicielami obiektów, bo to nie mogło ruszyć bez tego, żebym z nimi porozmawiała. Powstawała lista funkcjonalności, które musiały być, więc dużo nauki, przechodzenia przez wiele procesów, konsultacji z różnymi osobami z branży. Powoli to się układało w jeden kawałek.
Dokładnie, iterowaliśmy po drodze wiele rzeczy. Wiadomo, zależało ci, żeby przejście z jednej platformy na drugą było płynne. A co z procesem wyboru wykonawcy? Jak wyglądał ten proces decyzyjny?
Nie wiem, czy była jedna taka rzecz. To zawsze jest jakaś macierz – cena, budżet, zaufanie. Czułam, że z wami ten zespół dowiezie projekt. Musiałam mieć pewność, że to będzie zrobione, jak chcę, w czasie, jakiego potrzebuję. Zaufanie było ważne, zwłaszcza że poznaliśmy się jeszcze przed podpisaniem umowy. Jakość też, patrzyłam na case studies na stronie.
Czy benchmarkowałaś swój brief z tradycyjnym podejściem, zanim zdecydowałaś się na no-code?
Tak, może nie dokładnie jeden do jednego, ale fragmenty rozwiązania. To by się nie udało tradycyjnie w tym budżecie, który miałam. Decyzja była taka: robimy no-codem albo czekam i zbieram dalej kasę.
Na jakich funkcjonalnościach najbardziej ci zależało?
Wyszukiwarka, wiadomo, i cały panel dla właściciela – złożony z wielu podmodułów, ale musiał być praktycznie cały, bez podziałów na etapy. Gospodarze od dnia numer jeden musieli mieć możliwość ustawienia wszystkiego, jak potrzebują – cenniki, kalendarze, opisy. To musiało być od razu gotowe, bo to są oferty na pobyt, a te elementy muszą być na miejscu.
Portal działa jako self-service, prawda? Ty możesz ingerować jako administrator, ale w zasadzie wszystko zarządzają sami użytkownicy – zarówno gospodarze, jak i rezerwujący.
Dokładnie tak, z założenia i w praktyce tak to działa. 99% rezerwacji odbywa się bez naszego udziału.
Pojawiają się opinie, że no-code to się nie skaluje, że to dobra technologia do zabawki. Czy zauważyłaś jakieś różnice między tym, co jest zbudowane no-code, a tym, co miałaś wcześniej?
Nie, absolutnie nie. Nikt nie wie, co to jest no-code na DogInclusive. To działa bez problemów, obsługujemy 30-40 tysięcy użytkowników miesięcznie i nic się nie dzieje. Myślę, że każdy może to sprawdzić, wchodząc na stronę.
Ty planujesz rozwijać platformę dalej o kolejne funkcjonalności? Masz kierunek, w którym chcesz iść?
Oczywiście, że tak. Najkrótszy cel to dodanie opinii użytkowników o noclegach. W średniej perspektywie to skalowanie w Polsce, bo jeszcze wiele osób nas nie zna, i wiele obiektów też nie. W dłuższej perspektywie – międzynarodowa ekspansja. Nazwa DogInclusive od początku była zaplanowana międzynarodowo, więc plan jest, żeby uderzyć za granicę. Brakuje portalu, który działałby w całej Europie.
Jakie największe wyzwania biznesowe przed wami stoją?
Wciąż potrzebujemy nowych miejsc. Jeśli ktoś nas słucha i wynajmuje domek przyjazny psom, zapraszamy na DogInclusive.
Jak znajdujesz balans między prowadzeniem biznesu a byciem mamą?
Cały czas szukam, ale wsparcie rodziny jest kluczowe. Pozdrawiam męża, mamę, teściów, żłobek. Bez nich bym nie dała rady. To ciągłe żonglowanie dwoma intensywnymi obowiązkami – biznesem i macierzyństwem. Uczę się priorytetyzacji i skupienia na tym, co najważniejsze w danym momencie.
Masz sposoby na relaks?
Przestałam pracować wieczorami, to naprawdę działa! Sport, świeże powietrze, czas wolny. Lubię pochillować, obejrzeć serial, poczytać, wyjść na rolki.
Ostatnie pytanie. Masz książkę, którą chciałabyś polecić, albo jedno zdanie do przyszłych founderów?
Książka, którą polecam, to Zanim wystygnie kawa. Jej przesłanie to, że czasami nie da się zmienić tego, co było albo co będzie, ale można zmienić swoje podejście do tego, co się dzieje. To może pomóc w życiu i biznesie. I jeśli miałabym dać jedno zdanie dla przyszłych founderów, to brzmiałoby ono: testuj małymi krokami, sprawdzaj, co działa, a potem rób to, co przynosi efekty, a nie to, co wydaje się idealne na papierze.
Super, Marto. Dziękuję ci bardzo za dzisiejszą rozmowę. Naszych słuchaczy zachęcam do odwiedzania portalu DogInclusive.com, gdzie możecie znaleźć idealne obiekty na wyjazd ze swoimi pupilami. Marto, jeszcze raz wielkie dzięki za rozmowę i życzę samych sukcesów!
Ja również dziękuję, to była przyjemność. Do usłyszenia!
Podcast No-Code / Low-Code to podcast o technologii, w którym opowiadamy o digitalizacji, automatyzacji i tworzeniu stron, budowaniu aplikacji oraz platform internetowych. Poznasz wady i zalety low code i no code oraz zrozumiesz podstawy tych narzędzi. W odcinkach podcastu eksperci firmy havenocode poruszają także tematy biznesowe, wskazują najlepsze platformy low code i najlepsze platformy no code.
Dowiedz się jak korzystać z platform no-code i low-code, takich jak: Bubble.io, Xano, Webflow, Flutter Flow, AppSheet czy Zapier. Naucz się tworzyć aplikacje bez kodowania. Poszerz swoją wiedzę i zostań citizen developerem. Sprawdź, jak rozwija się branża low code i no code w Polsce i na świecie. Słuchaj i oglądaj podcast Just No Code!